Jaka jest historia “Ukłonu świata”? Jak długo powstawała ta powieść? Pamiętasz moment, w którym podjęłaś decyzję o jej napisaniu?
Pierwsze zdania książki, które o dziwo przetrwały niezmienione przez te wszystkie lata, napisałam około 2006 roku. Wtedy nie do końca wiedziałam, jak ta powieść się dalej potoczy, ale na szczęście miałam potem tyle przygód, że prawdziwym twórcą „Ukłonu świata” okazało się życie, a ja tylko musiałam to wszystko zapisać. Nie pamiętam, kiedy dokładnie postanowiłam napisać „Ukłon”, ale tego, że kiedyś napiszę książkę byłam pewna od wczesnego dzieciństwa, bo pisanie odziedziczyłam w genach, to trochę taka nasza rodzinna tradycja.
“Ukłon świata” to wspaniała powieść, która zbiera bardzo dobre opinie. Obecnie w serwisie Lubimy Czytać posiada ocenę aż 8,8, co można uznać za naprawdę świetny wynik! Książka zachwyca świeżością, lekkim humorem, przemyślaną fabułą, wysokiej jakości wydaniem… sama jestem pod jej ogromnym wrażeniem. Czy wydanie jej w self-publishingu było Twoją pierwszą decyzją, czy kierowałaś propozycje wydawniczą do wydawnictw?
Przyznam, że tak entuzjastyczny odbiór „Ukłonu” był dla mnie wielkim zaskoczeniem, bo jako debiutantka zupełnie nie wiedziałam, czego się spodziewać. Z reakcji Czytelników jak i recenzji napisanych przez zawodowców takich jak Ty, wnioskuję, że głównymi atutami „Ukłonu” są jego wielowątkowość, nieszablonowość oraz autentyczność. Podejrzewam też, że właśnie te cechy skutecznie zniechęciły wydawnictwa do zainteresowania się „Ukłonem świata”. Gdy po kilku miesiącach oczekiwania na odzew z wydawnictw otrzymywałam negatywne odpowiedz albo po prostu żadnych, zdecydowałam się na self-publishing, do którego intuicja namawiała mnie od początku.
Jakie było największe wyzwanie w kwestii wydania książki w formie self-publishingu?
Największym problemem było oczywiście zorganizowanie funduszy, ale w tej kwestii wsparły mnie mama i ciocia finansując połowę kosztów procesu wydawniczego i druku, a potem jeszcze dorzucił się dziadek. Muszę też wspomnieć o wsparciu mojego męża, Saqiba, który zawsze zachęcał mnie do samodzielnej publikacji „Ukłonu”. Wsparcie rodziny sprawiło, że nie musiałam na niczym oszczędzać i książka wygląda dokładnie tak, jak to sobie wymarzyłam.
A jeśli chodzi o organizację procesu wydawniczego to nie miałam z nią najmilejszego problemu, dzięki znakomitej książce Katarzyny Mróz-Jaskuły „Wydaj i nie oszalej”. Bez tego zbioru wywiadów ze specjalistami z branży wydawniczej nigdy nie zdecydowałabym się na self-publishing. Miałam ogromne szczęście, bo Kasia Mróz-Jaskuła nie tylko zajęła się składem książki, ale także udzieliła mi wielu cennych rad i skontaktowała mnie z wieloma wspaniałymi ludźmi z branży, między innymi, poleciła mi Ciebie. Wielkie podziękowania należą się także Annie Pol, autorce okładki, która sprawiła, że koło „Ukłonu” nie można przejść obojętnie.
Pora na pytanie, które nurtuje jak myślę wielu czytelników. W powieści nie pada imię głównej bohaterki. Czy mamy widzieć w niej Ciebie?
Nie nadałam bohaterce imienia dla zabawy, bo chciałam się przekonać, czy jest to możliwe. Poza tym bezimienna dziewczyna daje więcej możliwości wyobraźni Czytelników, a zwłaszcza Czytelniczek, bo wiem, że niektóre identyfikują się z główna bohaterką. Niektórzy czują się, jakby czytali pamiętnik przyjaciółki, rożnie z tym bywa. Jedno jest pewne, narracja pierwszoosobowa, która ma chyba równie wielu przeciwników co zwolenników, w tym przypadku okazała się strzałem w dziesiątkę.
Piszesz, że prawdziwym twórcą “Ukłonu” okazało się życie. Skoro historia oparta jest na prawdziwych wydarzeniach, co w takim razie z wizjami, których doświadczała główna bohaterka w czasie migreny?
Na migrenę cierpię od dzieciństwa, więc opisy symptomów są prawdziwe, ale wizje to już zabieg czysto literacki umożliwiający mi pokazanie życia wewnętrznego bohaterki w nieco zaskakujący sposób. Był to nieco ryzykowny zabieg, ale choć nie wszystkim przypadł do gustu zyskał sobie spore grono zwolenników. Zarówno w życiu jak i w pisaniu uwielbiam eksperymentować, więc pisanie tych migrenowych kawałków sprawiało mi wielką frajdę.
Masz za sobą niezwykle podróżnicze życie. Czy obecnie na stałe osiadłaś w Polsce, czy nadal podróżujesz? Czy jest jakieś miejsce, które szczególnie chciałabyś odwiedzić?
W przypadku Saqiba i mnie pojęcie „na stałe” nie ma racji bytu. Nawet jak próbowaliśmy zostać gdzieś kilka lat dłużej, nigdy nam się to nie udawało. Mieliśmy więc dwa wyjścia – zacząć się umartwiać, że nic nigdy nie idzie po naszej myśli, albo ufnie płynąć z prądem życia. Na razie zacumowaliśmy w Polsce, a na jak długo, czas pokaże. Na mojej liście jest bardzo dużo wymarzonych krajów, ale teraz chyba najbardziej ciągnie mnie do Peru.
W swojej powieści odważnie poruszasz temat toksycznego związku. Co chciałabyś powiedzieć osobom, które tkwią w takich relacjach? Czy poleciłabyś im przeczytanie “Ukłonu świata”?
Co jakiś czas odzywają się do mnie Czytelniczki, żeby podziękować mi za szczere opisanie toksycznego związku oraz żeby podzielić się ze mną ich własną historią. Za każdym razem jest to niezmiernie wzruszające doświadczenie. Osobom uwikłanym w toksyczne relacje powiedziałabym, żeby bez względu na obecne niepowodzenia, nigdy nie stracili wiary w prawdziwą miłość i aż do skutku nie przestawali cierpliwie szukać swojej drugiej połówki. A także, żeby w trakcie poszukiwań zachowali otwarty umysł, bo bratnia dusza może spotkać ich w najbardziej niespodziewanym miejscu oraz momencie i pochodzić z drugiego krańca świata, ale jeśli będą patrzeć sercem, to od razu ją rozpoznają.
“Ukłon świata” czyta się rewelacyjnie. Osobiście kompletnie nie czułam, że trzymam w ręku debiut literacki. Czy planujesz tworzyć kolejne powieści?
Mam do opisania jeszcze wiele przygód z pozostałych krajów, w których mieszkaliśmy z Saqibem, czyli z Tanzanii, Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Arabii Saudyjskiej, Beninu i Bahrajnu, ale jeszcze nie wiem, kiedy zabiorę się za pisanie. Tym którzy po przeczytaniu „Ukłonu świata”, czują niedosyt i chcą jak najszybciej poznać dalsze losy bohaterów, odpowiadam, że jak dobrze pójdzie to za kilkanaście lat opublikuję kolejną powieść. Nie lubię pośpiechu, może wynika to z tego, że zbyt długo mieszkałam w Azji i Afryce, gdzie czas płynie wolniej. Mimo że książka była gotowa już kilka lat temu, bardzo długo ją dopracowywałam, co zresztą sprawiało mi dużą przyjemność. Potem z tym samym niespiesznym nastawieniem podeszłam do procesu wydawniczego i pewnie dlatego bardzo miło wspominam te siedem miesięcy przygotowujących „Ukłon” do druku.
Jednym z bohaterów książki jest Bobo, pies, który przygarnięty został z ulicy. Przyznam, że jego historia bardzo mnie poruszyła. Czy Bobo również istniał naprawdę?
Oczywiście! Bobo to był pies o duszy filozofa, który bardzo lubił podróżować motorem. Ten znaleziony w Indiach szczeniak odegrał w powieści ważną rolę, ponieważ to właśnie ze względu na niego główna bohaterka musiała zmienić plan podróży i trafiła do Wietnamu, gdzie spotyka bratnią duszę. Bardzo prawdopodobne, że gdyby nie przygarnęła psa, jej życie potoczyłoby się zupełnie inaczej. Prawdziwy Bobo niestety kilka lat temu zmarł na raka, ale mam nadzieję, że dzięki tej powieści dużo osób pozna jego historię.
Haniu, dziękuję Ci bardzo za to, że zgodziłaś się na ten wywiad. Wspaniale było dowiedzieć się o “Ukłonie” czegoś więcej. Mam nadzieję, że nie poprzestaniesz na tej książce, bo chciałabym mieć okazję wziąć do ręki jeszcze niejedną Twoją powieść i tego zarówno Tobie, jak i sobie życzę.
A Was drodzy Czytelnicy zachęcam do niezapomnianej przygody z książką “Ukłon świata”.
Książkę kupisz tutaj:
Współpraca reklamowa z autorką Hanką Saqib.